raura

raura
auslly / raura

wtorek, 30 grudnia 2014

Rozdział 10

*Laura*
Dzisiaj mój pierwszy dzień szkoły. Będzie ciężko połączyć to z serialem ale już mamy plan. 2 dni w tygodniu rano się uczę, a po szkole lecę na plan, pozostałe 3 zaczynam serialem tylko urywam się wcześniej I lecę do szkoły. No I niestety sobota to czas na nadrabianie odcinków. Na razie jest to plan ustawiony przez rodziców, dyrekcję I producentów, więc coś czuję, że jak się Ross dowie, że jego idealny weekend zmieni się na idealną niedzielę to mogę zupełnie przez przypadek zginąć…. Ale mówi się trudno jeszcze tylko gdzieś wcisnę lekcje gry na gitarze I jest spoko. Poranek minął mi szybko, być może dlatego, że wstałam trochę wcześniej niż planowałam ale to wszystko przez emocje. Jestem tak podekscytowana, że latam po całym domu jak wariatka I szukam idealnego stroju, przygotowuje śniadanie, śpiewam nową piosenkę do serialu I robię ogólnie milion rzeczy na raz. Nie mogę się doczekać kiedy spotkam moich przyjaciół, nie widziałam ich przez całe wakacje I po mimo telefonów strasznie się za nimi stęskniłam. Poza tym teraz wszyscy wiedzą o serialu, a ja nie wiem jak mam się zachowywać, po ostatnich promocjach serialu pod moim domem co jakiś czas pojawia się grupka reporterów, a paparazzi mogliby już urządzić pole campingowe na moim trawniku. Tak zapowiada się ciekawie.

*Ross*
Jakie to piękne uczucie.Wchodzę na plan, jest 10 I nikt nie krzyczy, że się spóźniam, bla bla bla. Okej zdarzyło się raz czy dwa ale ludzi kto ustala zdjęcia na 7? Jasne jak chodziłem do szkoły, jak to pięknie brzmi “chodziłem”, było na 8 I też trzeba był rano wstawać ale na 7? Anyway odkąd Lau zaczęła szkołę, 2 razy w tygodniu mogę się wyspać. Póki brunetki nie ma na planie kręcimy sceny ,w których Ally nie występuje, ja ćwiczę swoje “występy”, choreografia I melodia wszystko musi być dopracowane. Dziś nakręciliśmy już kilka scen z Trish I Dez’em ale jak się okazało piosenka, którą mam zaśpiewać wymaga pewnej brunetki na publiczności więc pozostaje nam tylko czekać. Z moich rozmyślań wyrywa mnie trzask drzwi I krzyk.
-Jestem! Przepraszam za spóźnienie! – Laura wpadła na plan ledwo się nie zabijając o drzwi I rekwizyty porozwalane po ostatnich scenach.
-Dobrze, że jesteś. Leć do garderoby I kręcimy. – odkrzyknął jej nasz producent na co brunetka tylko skinęła głową I pozostał po niej tylko kurz.
Wszyscy udaliśmy się na plan I zaczęliśmy przygotowania do następnych odcinków. Podczas nieobecności Ally skończyliśmy wszystkie sceny do Burglaries & Boobytraps czyli teraz nagrywamy odcinek na plaży. Dziś będzie tylko piosenka i zakończenie bo jak stwierdził nasz reżyser “ nie będzie nas codziennie oblepiał piaskiem” więc wszystkie sceny gdzie jesteśmy brudni musimy nakręcić jednego dnia. Kiedy Laura wrócił ze swojej garderoby gotowa do nagrywania mogliśmy wreszcie zacząć. Piosenka do tego odcinka nazywała się “Heard it on the radio” I opowiada o dniu na plaży, co przywołuje, nie powiem, bardzo przyjemne skojarzenia. Do końca dnia nakręciliśmy jeszcze ostatni fragment odcinka. Miało być łatwo I szybko ale, że mając w załodze 4 wariatów nic nie może iść prosto, nie obyło się bez drobnego incydentu. Mianowicie w ostatniej scenie mieliśmy udawać że nie możemy się od siebie oderwać bo Dez znów pomylił klej z olejkiem do opalania. No więc siedzimy na planie I się przytulamy, już po raz chyba 5 bo ciągle ktoś za szybko wstaje albo “źle to wyszło” I udajemy, że nie możemy się odczepić, reżyser krzyczy koniec,  wszyscy jak na komendę wstają I gleba. Jak się okazało nasz genialny kolega czytaj Calum naprawdę posmarował się klejem! Na pytanie dlaczego? Stwierdził, że miało być realistycznie to jest. Cały wieczór upłynął nam na szukaniu rozpuszczalnika I odklejaniu się. Po takim incydencie pomimo że wszyscy bardzo się lubimy nikt nie miał ochoty przytulać się na pożegnanie……

*Laura*

Co za dzień! Wariactwo przed wyjściem do szkoły okazało się niczym w porównaniu do tego co się działo w samej szkole I na planie. Kiedy już byłam gotowa do wyjścia mama zaoferowała mi podwózkę I całe szczęście bo pomimo wczesnej pobudki I tak bym, się spóźniła. Moje liceum nie jest jakieś wielkie, właściwie to typowa szkoła, którą możecie zobaczyć w każdym typowym Amerykańskim filmie. Typowy korytarz, typowi ludzi, nauczyciele, typowy podział na “grupy”. Moja klasa co prawda jest dość zgrana, po dwóch latach to chyba normalne, ale I tak wyróżnia się grupa tych “fajnych”. Ja mam swoją grupkę przyjaciół których znam w zasadzie od podstawówki. Chodzimy czasami do kina, a przynajmniej raz w tygodniu organizujemy sobie spotkanie I albo zasiadamy u kogoś w domu, albo robimy coś głupiego. Teraz nie wie  kiedy znajdę na to czas ale coś się wymyśli. Kiedy weszłam do szkoły tłum się rozstąpił a ja czułam na sobie wzrok każdej jednej osoby. Skończyły się piękne czasy kiedy miałam spokój, zaraz po wejściu do klasy rzuciła się na mnie moja “grupka”. Przytulaliśmy się przez dobre 10 minut ale wszystko co dobre szybko się kończy. Przywitałam się też z resztą dziewczyn I ku mojemu zdziwieniu grupka fejmów nie tylko przypomniała sobie jak mam na imię ale nawet mnie przytulili. Na koniec została Morgan, mówiąc w skrócie nie przepadamy za sobą, ona jest tancerką I uważa się za najlepszą na świecie bo występuje w teledyskach na youtube. Poza tym, że absolutnie wszystko nas dzieli, łączy nas jedna rzecz, ona też zna Rossa. Tak, wystąpiła z nim w jakimś filmie “Queen of hammer” – chyba tak się nazywał I od kiedy o blondynie zrobiło się głośno bo R5 zaczyna koncertować a Disney prowadzi ogromną kampanię z nami na czele w cudowny sposób sobie o nim przypomniała. Gdyby tego było mało, to jest jeszcze coś, a mianowicie nie kto inny jak moja najukochańsza Morgan była pierwszą osobą, którą Ross pocałował, co prawda na planie tego głupiego filmu ale to nie ma znaczenia, I tak wiem, że ten argument będzie pierwszym w każdej naszej wymianie zdań. Przerąbane.

**************
Witajcie kochani :)
Rozdział miałam dodać w nowy rok ale ponieważ nie będzie mnie w domu postanowiłam dodać go wcześniej :)
Życzę wam wszystkim wszystkiego najlepszego w 2015! Autorom blogów życzę dużo weny, a czytelnikom masy rozdziałów i świetnej zabawy przy czytaniu nowych historii!
Do napisania w przyszłym roku <3

środa, 24 grudnia 2014

Rozdział 9

*Laura*
Dziś nasza pierwsza gala. Więc oczywiście kończymy wcześniej. Jesteśmy po zdjęciach ale każdy spieszy się do domu, żeby się przygotować.
-Lau, kochana idziesz ze mną się przygotować? Mogłybyśmy później pojechać razem. – do mojej garderoby weszła Raini.
-Tak jasne! Wskoczymy tylko szybko do mnie wezmę sukienkę I lecimy. – odpowiedziałam przyjaciółce I wyszłyśmy z planu. Droga zajęła nam niecałe 30 min I od razu wzięłyśmy się za przygotowania. Make up, włosy, sukienka I gotowe. Raini ma na sobie czarno-różową sukienkę, ja natomiast złotą. Ponieważ została jeszcze godzina postanowiłyśmy zapełnić czas oglądając głupie seriale w TV. Niestety kiedy tylko usiadłam zadzwonił mój telefon.
-Siemanko! Co tam u ciebie?
-Hej Ross. Dobrze czemu pytasz?
-Tak się zastanawiam, że pewnie ci się nudzi a ja nie za bardzo wiem jak się ubrać na galę…..
-Masz Rydel w pokoju obok na pewno coś ci poradzi.
-Niestety cała moja familia pojechała do sklepu. Proszę Lau potrzebuję twojej pomocy.
-Ross, została godzina! W życiu nie zdążymy!
-Podwiozę cię. Proszę!
-Dobra będę za 15 min.
-Jesteś wielka! Dzięki!!
-Czego chciał? – mina Raini w tej chwili była bezcenna I wrażała wszystko co teraz czułam.
-Właśnie się zorientował, że za godzinę gala a on nie wie jak się ubrać…
-Boże! I on ma 16 lat tak?
-Nie mam wyjścia muszę tam pojechać.
-A jak dojedziesz na galę?
-Pojadę z nim. Dobra zbieram się. Do zobaczenia na miejscu.
-Pa kochana.
U Ross’a byłam w 10 min bo na szczęście wszyscy mieszkamy stosunkowo blisko. Zapukałam do drzwi, w ciągu sekundy blondyn otworzył I zaprowadził mnie do swojego pokoju.
-Dobra, zobaczmy co masz.
-No więc tak. – chłopak pokazał mi kilka ubrań. Całe szczęście, że nie musieliśmy jeszcze jechać do sklepu. Szybko wybraliśmy mu strój I biegiem udaliśmy się do wynajętej limuzyny. Oczywiście musieliśmy się spóźnić. Kiedy tylko wysiedliśmy z limuzyny I wkroczyliśmy na czerwony dywan oblegli nas reporterzy. Starałam się znaleźć gdzieś Raini I Caluma ale przy takiej tłuszczy okazało się to niemożliwe.
-Czy jesteście parą?
-Jak na to reaguje producent?
-Czemu po każdym zdjęciu pojawiają się oświadczenia?
-Jak wam się podoba Raura?
Pytania sypały się ze wszystkich stron a my nie mieliśmy nawet szansy odpowiedzieć. Zanim się obejrzałam zostałam sama bo Ross’a oddzieliła ode mnie grupa reporterów. No pięknie moja ostatnia deska ratunku właśnie poszła nurkować. Na całe moje szczęście w całym tym zamieszaniu zobaczyłam naszych przyjaciół I już po chwili Raini pomagała mi odpowiadać na pytania. Wytłumaczenie reporterom, że ja I Ross to przyjaciele I nic więcej zajęło nam tyle czasu, że na promocję serialu zostało może z pół godziny. Widziałam, że chłopaki mieli tak samo trudne zadanie ale on chyba mieli z tego lepszą zabawę. Cała gala trwała w sumie 4 godziny ale ja padam z nóg. Leżę teraz w swoim pokoju I staram się zasnąć ale wciąż rozmyślam o gali. W tym tygodniu czeka mnie jeszcze jedna a wyemitowano dopiero 2 odcinki. Już się boję co będzie dalej. Z drugiej strony zastanawiam się jak teraz będzie wszystko wyglądało. Od najbliższego tygodnia muszę wrócić do szkoły, co zapowiada się ciekawie.

*****************
Witajcie kochani! Przepraszam, że rozdział jest tak krótki ale obiecuje, że następny będzie dużo dłuższy ;) Z okazji świąt życzę wam dużo wolnego czasu, spełnienia marzeń oraz rodzinnych, białych i wesołych świąt. Trzymajcie się ciepło i do napisania :* 


niedziela, 30 listopada 2014

Rozdział 8

*Laura*
Obudziły mnie promienie słońca, wdzierające się przez nie zasłonięte rolety. Dziś pierwszy dzień na planie. Czyli i tak ubiorą mnie na planie więc chwyciłam z szafy pierwszą lepszą bluzkę I szorty I pobiegłam do łazienki. Nie minęło pół godziny a już byłam gotowa do wyjścia. Wzięłam jeszcze torebkę I wyszłam z domu. Jak to zwykle w LA słońce świeciło bardzo mocno I pomimo wczesnej pory ludzie zaczynali zbierać się na plaży. Uśmiechnęłam się na wspomnienie ostatniego tygodnia. Razem z Rossem świetnie się bawiliśmy surfowanie, bezludna plaża i te niesamowite pikniki o zachodzi słońca. Można by pomyśleć że to romantyczna sceneria ale nam to umknęło być może dlatego że jesteśmy świetnymi przyjaciółmi albo byliśmy zbyt zajęci surfowaniem. Tak rozmyślając nawet nie zauważyłam kiedy weszłam do studia, ocknęłam się dopiero kiedy wpadłam na jakąś osobę. Jak się okazało tą osobą był Ross, który również wyglądał na wyrwanego z rozmyślań.
- Siemka! – przywitał się ze mną blondyn posyłając mi powalający uśmiech.
- Hejka, jak się spało?
- Krótko, nie wiem jak ty ale jak wstawałem na plażę to czułem się wyspany a teraz jedyne o czym mażę to wygodne łóżko i cicha muzyka w tle.
- Może przez ten wolny tydzień trzeba było trochę odpocząć a nie codziennie latać na plażę.
-Pewnie tak, ale chyba mi nie powiesz, że nie było warto? – chłopak odchylił się I spojrzał na mnie.
-Oczywiście, że było warto. – zaśmiałam się I pociągnęłam go za sobą na plan. Pomimo wczesnej pory wszyscy byli postawieni w stan najwyższej gotowość. W końcu musimy nadgonić z materiałem.
-O super, że jesteście! Do garderoby I ruszamy już! – krzyknął nasz reżyser, pchając nas w stronę naszych garderób.

*Ross*
Kręcimy już od 4 godzin I prawie kończymy 12 odcinek pierwszej serii. Kiedy rano spotkaliśmy się z Rani I Calumem byli trochę źli że nie spędziliśmy z nimi ani jednego dnia podczas przerwy ale złość przeszła im w niecałe 2 minuty. Teraz wszyscy idziemy na obiad żeby coś zjeść bo w przeciwnym razie zaczniemy zjadać dekoracje.
-Laura Marano I Ross Lynch proszę przyjdźcie do mnie do biura. – Rozległ się głos z głośnika.
-Szlag, jestem taka głodna. – Marano nie wyglądała na zbyt szczęśliwą na myśl o wycieczce do gabinetu szefa ale ja się jej nie dziwie sam najchętniej bym coś zjadł. Ze stołówki na szczęście nie było daleko do gabinetu, umie się gość urządzić. Zapukaliśmy do drzwi I weszliśmy do środka.
-Siadajcie proszę. – szef wskazał nam miejsca I zaczekał aż usiądziemy. – No więc powiecie mi co to jest? Zapytał rzucając na stół jakiś młodzieżowy magazyn. Lau wzięła go I zaczęła przeglądać, kiedy po raz już któryś przewróciła stronę jej oczy powiększyły się dwukrotnie I zawiesiła się. Zajrzałem jej przez ramię I mnie też zamurowało. Moim oczom ukazał się ogromny artykuł zatytułowany: “Raura, złapana na gorącym uczynku!” Pod tytułem nie dającym się przegapić widniały zdjęcia nas z plaży pierwszego dnia, kilka zdjęć z fanami z plaży I to co nas najbardziej zaszokowało nasze zdjęcie z poprzedniego dnia kiedy wyciągnąłem Lau z wody I pochyliłem się nad nią żeby sprawdzić czy nic jej nie jest tylko, że na zdjęciu wyglądało to nieco inaczej.
-No więc?
-Skąd oni to mają? – usłyszałem swój głos ale nie mogłem oderwać wzroku od gazety.
-To ja się was pytam? – kiedy nie dostał odpowiedzi spytał ponownie –Czy wy jestście razem?
-Nie! – Odpowiedzieliśmy razem, tym razem już udało mi się spojrzeć na Kevina.
-Z tych zdjęć wynika co innego.
-Możemy to wszystko wytłumaczyć, uczyłem Lau surfować, na plaży spotkali nas fani….
-A to ostatnie? – Kevin przerwał mi I wskazał na ostatnie zdjęcie, które wygląda jakbym chciał pocałować brunetkę z tym że ona była nie przytomna….
-Pływaliśmy  I straciłam przytomność, Ross mnie uratował. – tym razem odezwała się Laura już w trochę mniejszym zaskoczeniu.
-Tak chciałem sprawdzić czy nic jej nie jest.
-Okej, Ross spokojnie, ale to nie wygląda dobrze. Macie w tym tygodniu dwie gale pójdziecie razem ale będziecie wszystkim mówić że nie jesteście parą. Jasne?
-Tak – znów odpowiedzieliśmy zgodnie.
-Dobrze. Tylko żeby wam coś nie przyszło do głowy. W serialu gracie przyjaciół I to nimi macie być przy mediach. Nikim więcej jasne?
-Jasne, ale co by się takiego stało gdybyśmy byli parą? – spytałem ale zaraz tego pożałowałem wystarczył spojrzeć w oczy naszego szefa.
-Ross, macie w kontrakcie, że będziecie reklamować serial I stosować się do tego co powiem tak? To właśnie proszę to zrób. Zdobywamy widzów bo ludzie czekają aż Austin I Ally będą razem I aż wy będziecie razem jeśli dostaną czego chcą przestaną się interesować. Zresztą wątpię żeby twój zespół był szczęśliwy na myśl o tym, że każdy wywiad sprowadzi się do rozpytywania o twój związek zamiast o piosenki. Mam rację?
-Pewnie tak. – Nie wiem czemu ale przemówienie Kevina mnie dobiło, przecież nie czuję nic do Lau więc co się ze mną dzieje? Zresztą brunetka też nie wyglądała na szczęśliwą. Może po prostu właśnie nam uświadomili, że właściwi to do nich należymy?
-A teraz znikajcie na obiad. – z rozmyślań wyrwał nas Kevin więc pożegnaliśmy się I ruszyliśmy na obiad. Kręcenie skończyliśmy o 6 ale nie mieliśmy już siły na wspólne wypady więc każde z nas udało się do swojego domu. Mamy już równo połowę sezonu więc jeszcze z miesiąc I skończymy go. Fajnie by było nakręcić też drugi sezon. Już po 30 minutach byłem w domu gdzie przywitały mnie codzienne wrzaski chociaż dzisiaj jakby głośniejsze.
-Ross! Jesteśmy w pokoju muzycznym przyjdź tu! – wystarczy krzyk mojego starszego brata a już wiem że mój czas wolny pozostanie marzeniem.
-Już idę! – odkrzyknąłem I udałem się do pokoju rodzeństwa. Jak się okazało  trafiłem w sam środek narady zespołu.
-No więc, tak. Jak już mówiłem mamy nową piosenkę I trzeba wreszcie zabrać się za znalezienie jakiegoś studia. Ryry jako nasz manager zarezerwuj nam szybko jakiś występ na plaży czy coś oki? Dalej ….. – zespół to coś co pochłania Rika doszczętnie. Śmiem twierdzić, że odwołał nawet randkę z Van żeby móc się na tym skupić.
-Ross, co o tym myślisz? – to pytanie troszkę wyrwało mnie z rozmyślań. Kurde wyłącza się człowiek na 5 minut I już mnie coś omija. – Myślę, że to świetny pomysł…..
-A wiesz chociaż o czym mówiliśmy? – mój starszy brat nie dał się oszukać.
-Coś o zespole?
-nie coś o zespole tylko kiedy masz czas na próby się pytam?
-A na próby w sumie mamy zdjęcia tylko do 16, ale w tym tygodniu mam 2 gale więc…..
-Świetnie to teraz masz czas! – Rocky! Zabiję go! – Tu masz nuty, bierz gitarę I jedziemy. – powiedział wręczając mi nuty I moją kochaną Lunę. No to jedziemy. Piosenka okazała się naprawdę świetna. Nosi tytuł “Cali girls” I chyba wiem o kim mój braciszek ją napisał….

***************
Witajcie kochani! Strasznie was przepraszam, że tak długo nic nie wstawiałam ale powiedzmy, że 5 jedynek trzeba jak się okazuje nadrobić.... Kto w ogóle wymyślił oceny ja się pytam??? No nic, w każdym razie postaram się teraz nadrobić bloggerowe zaległości :) 
Całuje Ali <3

wtorek, 11 listopada 2014

ONE SHOT

Tego one shota dedykuję Cristal, dziewczyno nawet nie wiesz jak mnie zmotywowałaś :)
*****************

Miłość pokona wszystko. Nawet strach.

*Ross
Plaża, słońce, deska  i wrzeszczące rodzeństwo dookoła a jednak czegoś mi brakuje. W zasadzie świetnie to wiem, brakuje jej. Prześlicznej Brunetki o kakaowych oczach z powalającym uśmiechem. Tak, tylko jej tu brakuje. Od kiedy Lau wyjechała po nakręceniu ostatniego odcinka nie mogę sobie znaleźć miejsca. Wszyscy cieszą się wakacjami i nadchodzącą trasą a ja siedzę I myślę. Czy wyjechałaby gdybym jej powiedział? Tak, przecież miała to w planach już od kilku miesięcy ale może chociaż by wróciła? Albo nasz kontakt był by taki jak kiedyś? Co by było gdyby. Teraz to już za późno, wyjechała. Po ostatnim odcinku odbyła się impreza pożegnalna ale na niej Laury już nie było. Pojechała z rodzicami do Włoch. Jej tata dostał tam pracę a ona rolę w filmie. Kiedy mi powiedziała o filmie we Włoszech cieszyłem się jej szczęściem, nie wspomniała tylko o jednym, nie zamierzała wracać. No właśnie powiedziała mi o tym dopiero przy naszym pożegnaniu. A to był ten dzień. Na przyjęciu chciałem jej powiedzieć. Wziąć za rękę, zaprowadzić w spokojne miejsce i wyznać wszystko. To, że kiedy ona się śmieje cały świat nabiera koloru, zaś traci go kiedy ona płacze. Ze to tylko dzięki niej przetrwałem te wszystkie sesje zdjęciowe i gale. Że to o niej jest większość piosenek które piszę, to jej zdjęcie stoi na mojej szafce nocnej, żebym mógł je widzieć kiedy wstaję. Teraz mam w głowie tylko jedno zdanie za późno. Niby rozmawiamy czasem ale to nie to samo. Ona opowiada o swoim filmie nowych znajomych a mnie nie pozostaje nic innego jak cieszyć się że jest szczęśliwa, pomimo, że daleko ode mnie. Gdybym tylko miał odwagę powiedzieć jej o wszystkim przy pożegnaniu ale zaskoczyła mnie. Nie wiedziałem, że nie będzie jej na przyjęciu i że nie wróci. Kiedy przytuliłem ją ostatni raz wsunąłem jej do kieszeni karteczkę, były na nie tylko 2 słowa napisane na szybko tylko dwa ale wyrażające wszystko.

*Laura
Włochy to fantastyczny kraj, zwłaszcza, że jesteśmy na południu. Zdjęcia do filmu idą dobrze a ludzi z którymi współpracuję są wspaniali. Jedyne czego mi brakuje to moi przyjaciele, zwłaszcza pewien brązowooki blondyn. No cóż sama zdecydowałam, że tak to się potoczy. Chciałam mu o wszystkim powiedzieć ale przecież wyjeżdżałam. Poza tym nawet nie wiem co on by na to powiedział. Nieważne jedynym wyjściem teraz jest zapomnienie jeśli nie miałam odwagi takie są konsekwencje. Zostają mi rozmowy na skypie ale nie dzwonię często bo za każdym razem płaczę, nigdy przy Rossie, nie, przy nim jestem uśmiechnięta ale kiedy połączenie się kończy nie mogę powstrzymać łez. Większość rzeczy leży w pudlach a ja nie mogę ich rozpakować bo kiedy widzę cokolwiek przypominającego mi o dawnych dniach popadam w melancholię. Na ustach ciągle czuję ostatni sceniczny pocałunek, ten którym kończy się ostatni odcinek, ten który pomimo zagrany wydawał się taki prawdziwy. Różnił się od poprzednich bo tylko my wiedzieliśmy że jest naszym ostatnim.

*Ross
Od wyjazdu Lau minął już miesiąc. Moja rodzina ciągle stara się mnie rozweselić chociaż nie wiedzą czemu jestem smutny. Rydel pytała setki razy ale zawsze ją czymś zbywam. Nie chce o tym rozmawiać, oni i tak nie zrozumieją. Zaraz gramy pierwszy koncert na naszej trasie. Zaczynamy oczywiście w naszym LA a potem jedziemy po całych stanach. Od tygodni trwają przygotowania, wszyscy biegają w ferworze przygotowań a ja siedzę w swoim pokoju z Luną (gitara) i oglądam nasze zdjęcia albo odcinki serialu. Teraz to wszystko się skończy, zaczyna się trasa I nie ma czasu na smucenie się.
-Zobaczysz, spotkacie się jeszcze. Obiecuje. – słyszę głos Rydel, która stoi tuż za mną.
-Skąd wiesz o kogo chodzi? – przecież nic nie mówiłem.
-To widać, odkąd wyjechała siedzisz smutny, wciąż zamykasz się sam w pokoju albo patrzysz na swoją tapetę z waszym zdjęciem. – No tak, to zdjęcie, tyle razy chciałem je zmienić ale nie potrafiłem, może I czas już zapomnieć ale ja nie potrafię.
-Może masz racje. Ale ona wyjechała na zawsze. Zmieniło się wszystko, ten głupi serial zniszczył wszystko.
-Mówisz o tym, że powstał czy się zakończył?
-O jednym I drugim. Gdyby nie powstał nie poznałbym jej i teraz by tak bardzo nie bolało a skoro już powstał to nie musiał się tak szybko kończyć. – Ostatnie zdanie wypowiedziałem już przez łzy. Krzyczę z wściekłości ale głos załamuje mi się od łez.
-Obiecuje, że to już nie potrwa długo. Zobaczysz. A teraz chodź “One last dance” jest pierwsza.
-Skąd wiesz, że to o niej?
-Przeczucie? – I jak tu się złościć mając taką siostrę?
-Jesteś kochana. – przytuliłem Delly i razem wkroczyliśmy na scenę.
Oślepiające światło, krzyk fanów I zaczynamy. Słyszę krzyk Rikera witającego publiczność I zaczynam grać pierwsze nuty piosenki.
Tear drops in you hazel eyes
I can’t believe I made you cry
I od razu przed oczami staje mi nasze pożegnanie. Łzy w jej oczach kiedy mówi mi, że już nie wróci, tak bardzo chciałem nie puścić jej z naszego uścisku, chciałem ją pocałować I wyznać wszystko.
It feels so long
since we went wrong
But you’re still on my mind
Śpiewam dalej i łapie się na tym, że podświadomie szukam jej wzrokiem. I wtedy ją widzę stoi pośród tłumu wpatrzona we mnie. Wygląda tak pięknie, ma na sobie białą sukienkę a jej włosy opadają w idealne fale. W ręce trzyma mały świstek papieru, który rozpoznałbym wszędzie i nie ma już siły, która trzyma mnie na scenie. Śpiewam ostatni wers i zbiegam w tłum. Mijam fanów, nawet ich nie zauważam, jest tylko ona. Nie wiem kiedy dobiegam do niej, schylam się I składam na jej ustach delikatny pocałunek, który szybko przeradza się w bardzo namiętny. Wszystkie emocje, niewypowiedziane słowa I tęsknota kierują nami w tym momencie, nie liczy się nic I nikt, tylko my. Odrywamy się dopiero żeby zaczerpnąć powietrza. Patrzę na scenę I widzę Rydel, która uśmiecha się wpatrzona w nas, wiedziała. Brunetka próbuje mi coś powiedzieć ale jest za głośno, wchodzimy razem na scenę ale chyba wszyscy już wiedzą, że mój występ na dzisiaj się skończył.
-Jak? Kiedy? Dlaczego? I od kiedy? – wyrzucam z siebie pytania kiedy tylko weszliśmy za kulisy.
-To może od początku. Znalazłam w kieszeni liścik I nie mogłam dłużej siedzieć we Włoszech. Rozmawiałam z rodzicami I mogę zamieszkać u cioci w LA. Tylko muszę dokończyć film. O czymś zapomniałam?
-Tak o najważniejszym od kiedy?
-Co od kiedy?
-Od kiedy no wiesz… Podobam ci się… - Chciałem tej rozmowy tak długo ale teraz kiedy już rozmawiamy ja nie mogę się wysłowić.
-Nie wiem jak to się stało ale jakoś tak kiedy Ally zaczęła coś czuć do Austina ja tak jakby poczułam coś do ciebie… - Z każdym słowem na jej policzkach rozkwitały rumieńce, wyglądała tak uroczo. Kiedy skończyła a jej kakaowe oczy spoglądały niepewnie w moje nie wytrzymałem musiałem ją pocałować. Oba nasz dzisiejsze pocałunki różniły się od pozostałych. Nie byliśmy już postaciami z serialu, byliśmy dwoma zakochanymi w sobie na zabój nastolatkami. I znów oderwaliśmy się dopiero kiedy brakło nam tchu.
-Lau, ja jutro muszę wyjechać… - zacząłem niepewnie. Tak bardzo chciałem żeby ta chwila trwała.
-Ja muszę wracać do Włoch ale przecież spotkamy się za miesiąc I wtedy już nic nas nie rodzieli. – mówiąc to spoglądała mi głęboko w oczy.
W odpowiedzi znów musnąłem jej usta. Ta ostatnia noc należy do nas a od spełnienia marzeń dzieli nas miesiąc. To mi wystarczy, ja mam trasę, a ona film ale kiedy to się skończy nic już nie będzie takie samo. Będzie idealnie, a to wszystko dzięki jednej małej karteczce z napisanym na szybko ale szczerze:

KOCHAM CIĘ

wtorek, 14 października 2014

Rozdział 7

“- Wam internet odcieli czy co? – Riker pokazał nam kolejne zdjęcie.
- Ale kiedy oni to….? – ja już nic nie mogę pojąć
- To było wczoraj, ale ulica był pusta…
- Już wiemy czemu to Laura poszła tym razem z tobą po instrumenty a nie ktoś z nas jak zwykle… “

*Laura*
- Nie to nie tak. My po prostu rozmawialiśmy… - próbowałam jakoś wybrnąć
- No I się okazało, że Lau nie umie pływać na desce i obiecałem ją nauczyć i jakoś tak się przytuliliśmy.
- Dokładnie jako przyjaciele.
- Dobra, dobra przecież wam wierzymy. Tylko mówię, że następnym razem tak łatwo nie będzie bo już jesteście Raurą. – dodał Riker śmiejąc się.
- Skończymy tą rozmowę jutro bo zaraz padnę ze zmęczenia I Rydel kazała mi być w domu 10 minut temu, chodź Riker. – Ross zaczął już na prawdę opadać z sił.
- No tak Rydel…. To do zobaczenia jutro Van. – Riker cmoknął moją siostrę w policzek, a ja przytuliłam blondynów i ruszyliśmy każdy do swojego domu.

Następny dzień

Z samego rana obudził mnie nieziemski zapach naleśników dochodzący z dołu. Niewiele myśląc przebrałam się szybko w szorty, bluzkę na ramiączkach i zbiegłam na dół.
- Dzień dobry V… - spodziewałam się ujrzeć moją siostrę ale zamiast niej przy kuchni stał pewien brązowooki blondyn.
- Ross? Co ty tutaj robisz o tej porze?
- Riker zniknął z domu o świcie więc doszedłem do wniosku, że masz wolną chatę. – Mój przyjaciel uśmiechnął się rozbrajająco i podał mi talerz parujących naleśników. Szybko zjedliśmy śniadanie gadając o wszystkim I o niczym, po posiłku pobiegłam założyć kostium i Ruszyliśmy na plażę na kolejną lekcję.
- Hej, zapamiętałaś wszystko. Jak? – Ross nie mógł wyjść z podziwu dla moich “umiejętności”.
- Mam najlepszego nauczyciela.
- Przez grzeczność nie zaprzeczę. – Blondyn zaczął się kłaniać na wszystkie strony.
- Mam tylko jedno pytanie. Mieszkamy 2 min od plaży a musieliśmy jechać samochodem na inną oddaloną o 50 km?
- A powiedz mi widzisz tu jakichś ludzi dookoła? – Faktycznie miejsce, w którym się znajdowaliśmy było małą zatoczką z malutką plażą ale absolutnie bez żywej duszy.
- Nie, ale nie rozumiem co ludzie mają do tego?
- Po wczoraj miałem dość ukrywania się i noszenia bluzy przy prawie 40 stopniach więc w nocy trochę poszperałem i znalazłem to miejsce.
- To genialne ale że ludzie nie wiedzą o takim miejscu? Tu jest cudownie.
- Wiem. Dobra, dosyć gadania czas na lekcję.
Przez następną godzinę Ross pokazywał mi przeróżne ułożenia nóg i rąk aby utrzymać się na desce ale po tym czasie ku mojemu zdziwieniu wyjął z samochodu drugą deskę.
- Skąd wiedziałeś, że się przyda?
- Jak to sama ujęłaś masz najlepszego nauczyciela. Przeczucie. – Powiedział podając mi deskę i ciągnąc mnie do wody.
Na początku nie mogłam ustać bo ciągle się ześlizgiwałam, a ten głupek tylko się ze mnie śmiał ale po jakimś czasie powoli, bardzo po woli, zaczęłam łapać o co chodzi. Surfowaliśmy tak długo, że zaczynało się już robić chłodno więc postanowiliśmy wyjść z wody. Tym razem siedzieliśmy na plaży zaledwie pół godziny, wystarczająco by wyschnąć I ruszyliśmy w drogę powrotną. W samochodzie Ross włączył muzykę a ja podziwiałam widoki za oknem. Nie minęło 10 min jak odpłynęłam w krainę morfeusza.

*Ross*
Jak tylko ruszyliśmy Lau zasnęła tak mocnym snem, a przy tym wyglądała tak uroczo, że kiedy dotarliśmy na miejsce nie miałem serca jej budzić. Wziąłem ją na ręce i zaniosłem do jej pokoju po czym pojechałem do siebie.
W podobny sposób minęła nam reszta tygodnia. Codziennie rano jechaliśmy na odludną plażę i surfowaliśmy. Brunetka była w tym coraz lepsza ale w końcu jak mogłoby być inaczej przy takim nauczycielu? Nauczyliśmy się zabierać ze sobą jedzenie, tak więc każda lekcja kończyła się piknikiem a wieczorkiem wracaliśmy do domu.

*Laura*
To już ostatni dzień. Tydzień wolnego minął jak z bicza strzelił a jutro musimy wracać na plan. Mówiąc szczerze jestem podekscytowana bo uwielbiam grać I właśnie dostaliśmy nowy scenariusz. Teraz siedzimy sobie z moim nauczycielem i kończąc piknik uczymy się nowych roli.
- Dosyć tego, siedzimy już tak godzinę nad tekstem a to w końcu nasz ostatni dzień! – mój towarzysz zaczął się po woli denerwować. Tak, bardzo nie lubi ja odrwa się go od deski.
- Musimy to jutro zagrać geniuszu.
- Co za problem? Chyba mi nie powiesz, że jeszcze go nie znasz?
- Czuję tu jakieś wyzwanie?
- Oczywiście! Kto pierwszy do wody! – Nie zdążył nawet skończyć zdania bo zerwał się i pędem pobiegł w stronę oceanu. Ruszyłam za nim ale był dla mnie za szybki. Kiedy wpadłam do wody Ross chwycił mnie w talii i zaniósł an tak głęboką wodę, że sam ledwo miał grunt.
- Nie ! proszę puść mnie! – dobrze, że plaża była pusta bo darłam się na całe gardło.
- Proszę bardzo! – I w tym momencie pożałowałam doboru słów. Chlupnęłam do wody oczywiście nie nabrawszy wcześniej powietrza. “Dzięki Ross”. Korzystając z okazji, że mój kumpel wrzucając mnie ochlapał sobie oczy postanowiłam dać mu nauczkę.

*Ross*
Kiedy już otarłem oczy spodziewałem się zobaczyć Lau przede mną ale o dziwo nie było jej. Zacząłem się rozglądać dookoła ale nigdzie nie zauważyłem śladu brunetki zacząłem nurkować ale tam też jej nie było.
- Bardzo śmieszne Lau! Tak możesz już wyjść! – zacząłem się naprawdę denerwować. Minęły już ze 3 min ciągnące się w wieczność. Kiedy wynurzyłem się po raz kolejny Zobaczyłem przed sobą dziewczynę. W pierwszej chwili odetchnąłem z ulgą myśląc, że się ze mnie nabija ale zobaczyłem, że na prawdę się krztusi. Podpłynąłem do niej najszybciej jak mogłem ale kiedy tylko ją złapałem upadła bezwładnie w moje ramiona. Następne chwile minęły tak szybko kiedy wyszedłem na brzeg I zacząłem cucić brunetkę.
- To nie jest śmieszne! No błagam! Lau! Laura! – ale dziewczyna ani drgnęła. Zacząłem robić jej sztuczne oddychanie i na całe szczęście po 3 razach otworzyła oczy I zaczęła się krztusić.
- Boże, nic ci nie jest? Co się stało?
- Nie za bardzo wiem. Pamiętam tylko, że wrzuciłeś mnie do wody, a ja chciałam zrobić ci żart i się nie wynurzyłam ale jakoś tak nagle zrobiło mi się ciemno przed oczami i dalej już nic nie pamiętam.
- Nieźle mnie przestraszyłaś. Choć zawieziemy cie do lekarza.
- Nie, Ross nic mi nie jest.
- Jesteś tego pewna? Nie darowałbym sobie jakby coś ci się stało.
- Spokojnie, nic mi nie jest.
- Ok. Koniec na dzisiaj jedziemy do domu.

Już po 40 minutach odprowadziłem moją kumpelę I sam pojechałem do domu w końcu czeka nas jutro długi dzień na planie.

******************************
Kochani, strasznie was przepraszam, że tak długo to trwało. Obiecuję, że postaram się wstawiać posty częściej! A tymczasem miłego czytania! ;)

piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 6

*Ross*
Wczoraj na plaży siedzieliśmy chyba do północy. Głównie śpiewaliśmy, opychaliśmy się kiełbaskami i rozmawialiśmy. Koło 23 Vanessa chciał iść do domu bo następnego dnia ma zdjęcia więc Riker od razu zaproponował, że ją odprowadzi. Coś się kroi między tą dwójką, ja to czuje. Ponieważ siostra Laury poszła wcześniej postanowiłem odprowadzić przyjaciółkę do domu bo przecież i tak mieszkamy nie daleko. Najciekawsze było to, że kiedy Lau wchodziła do domu Van jeszcze nie było a godzinę temu tak się spieszyła.... Na początku brunetka trochę się zmartwiła ale kiedy napisałem, że mojego brata również gdzieś poniosło to się uspokoiła.
*Laura*
Dziś moja pierwsza lekcja surfowania. To może być ciekawe zważając na to, że nie jestem najzwinniejszą osobą. Ross jeszcze nie wie w co się pakuje. O 10 blondyn czekał na mnie pod domem ze swoja deską, oczywiście w żółtym kolorze.
- Jest mały problem. - powiedziałam po przywitaniu z przyjacielem.
- Jaki?
- Ja nie mam deski.
- Oj kochana czy ty uważasz, że na pierwszej lekcji ja ci pozwolę wejść z deską do wody? Wybacz ale najpierw trzeba serial skończyć potem możesz iść na pewną śmierć.
- Dzięki, że się o mnie martwisz. - odpowiedziałam sarkastycznie i chciałam udawać obrażoną ale jak Ross się uśmiechnął i zrobił te swoje oczka... Na niego nie da się gniewać.
- Oj przecież wiesz, że się martwię. To co będziemy tu stać czy ruszmy na plażę zanim zajmie ją dziki tłum?
- Ruszamy. - uśmiechnęłam się i udaliśmy się we wskazanym kierunku. Ross nie kłamał mówiąc, że jest zapalonym surferem. Nie pozwolił mi nawet odpocząć tylko od razu przeszedł do rzeczy.
- Tera tak stań na desce. O tak. Bardziej bokiem. Dokładnie! Dobra jesteś. - mówiąc to przez cały czas poprawiał moje ustawienie. - Pamiętaj zawsze wracasz do tej pozycji. Tera równowaga....
Ta lekcja trwała aż 4 godziny i potrwałaby dłużej gdybym o mało co nie upadła. Na szczęście chłopak zdążył mnie złapać.
- Dobra koniec bo mi tu zemdlejesz. - Roześmiał sie blondasek sadzając mnie na kocu.
- To ile jeszcze lekcj bedzę musiała przecierpieć na lądzie zanim pozwolisz mi wejść do wody? - spytałam z nadzieją, że to koniec męczarni.
- Zobaczymy jutro ile zapamiętałaś i wtedy pomyślimy. - Odpowiedział po czym położył się na piasku. Odpoczywaliśmy tak przez jakieś pół godzinki ale Ross'a widocznie ciągnęło do wody.
- Spore fale są dzisiaj. - postanowilam troche podrażnić chłopaka.
- Nom idealna pogoda na deskę. - odparł rozmarzony.
- No leć do tej wody.
- Przecież nie zostawię cię tu samej jeszcze jakiś koleś będzie cię podrywał czy coś.
- Czy ty jesteś zazdrosny? - ja odpowiedziałam z rozbawieniem ale blondasek ewidentnie się speszył.
- Nie, po prost nie chcę żeby do mojej przyjaciółku przystawiał się jakiś obcy koleś.
- To trzeba był mi dać deskę geniuszu.
- Żebyś sobie coś zrobiła? Jeszcze czego?
- Oj idż już do tej wody.
- Jak obiecasz, że nnie będziesz rozmawiała z obcymi. – Ross wyszczerzył swoje białe kiełki ale dalej czekał na odpowiedź.
- Dobrze, już obiecuję. Czy teraz wreszcie pójdziesz do wody?
- Teraz tak. – I znów ten jego uśmiech. – Ale pamiętaj, że mam na ciebie oko cały czas.
- Nie no ty na serio jesteś zazdrosny. – jeszcze chwila i wybuchnę śmiechem, chociaż musze przyznać, że to miłe.
- Taaa.. chciałabyś. – po tych słowach chwycił deskę I poszedł w stronę oceanu.
- Tak, chciałabym. – powiedziałam ale już na tyle cich, że mnie nie usłyszał.
Była 4 po południu a słońce dalej grzało jak szalone. Postanowiłam się jeszcze trochę poopalać ale moją uwagę przyciągneła grupka ludzi, którzy stali na brzegu i pokazywali sobie coś palcami. Podeszłam do tłumu i wszystko stało sie jasne. Uwagę przyciągnął ni kto inny jak sam Ross ale czemu się dziwić to co chłopak wyprawiał było naprawde godne podziwu. Do tego wszystkiego jego blond czupryny z żadną inną pomylić się nie dało. Ponieważ wemitowano już pierwsze odcinki naszego serialu a w dodatku o R5 też parę osób już słyszało każda osoba z tlumu zdążyła rozpoznać słynnego Rossa Lyncha. Podczas naszej lekcji chłopak miał na sobie bluzę z kapturem, a ja okulary I kapelusz żeby nikt nam nie przeszkadzał ale teraz surfera rozpoznali wszyscy.
*Ross*
Fale są niesamowite ale na brzegu zostawiłem samą Laurę więc długo nie mogę się nimi nacieszyć. Przy brzegu zgromadziła się spora grupa ludzi, kurde tak szybko mnie ropoznali? Kocham moich fanów ale to się robi męczące jest 30 pare stopni a ja nie mogę wyjść bez bluzy. Trzeba będzie coś wymyślić. Dobra koniec płwam już jakieś 40 minut czas wracać. Niestety to też okazało się nie takie znowu łatwe. Kiedy tylko wyszedłem na brzeg dopadła mnie chmara piszczących nastolatek, prosząc o autograf. Kątem oka zobaczyłem śmiejącą się Laurę, dziewczyna prawie pokładała się ze śmiechu patrząc na moje zmieszanie przy fankach, które starały się być jak najbliżej mnie.
- Patzcie, to LauraMarano! – krzyknąłem pokazując na przyjaciółkę. Cały tłum momentalnie spojrzał we wskazaną stronę a już po chwili, nie wiem jakim cudem, dziewczyna stała obok mnie okrążona ze wszystkich stron. Zaczęliśmy rozdawać autografy i nie obyło sie bez masy fotek. To bardzo miłe uczucie być rozpoznawalnym i widzieć, że ludzi doceniają to co robisz ale trochę męczące jak próbujesz odpocząć. W taki sposób upłynęła kolejna godzina i gdy wreszcie byliśmy wolni dochodziła 6 po południu.
- To co zbieramy się powoli do domu? – spytałem Lau, któta bez sił opadła na koc obok mnie.
- Zostańmy jeszcze chwilę. Teraz jest najfajniejszy czas na plaży.
- Dobra, to wiesz co poczekaj chwilę.
Wstałem i poszedłem do ustawionej na brzegu plaży budki z jedzeniem. Kupiłem dwa hot-dogi i wróciłem do brunetki. Po zjedzeniu posiłku żadnemu z nas tym bardziej nie chcialo się ruszać do domu więc postanowiliśmy jeszcze troche posiedzieć.
- Teraz jest tak cudownie. – powiedziała dziewczyna wpatrując się w ocean.
- Tak, to prawda. – odparłem I spojrzałem na nią. – Cała się trzęsiesz, trzymaj. – mówiąc to zdjąlem swoja bluzę I zarzuciłem przyjaciółce na plecy.
- Dziękuje. – brunetka położyła głowę na moim rmieni. Posiedzieliśmy tak w ciszy, wsłuchując się tylko w szum oceanu jeszcze 2 godziny. Plaża zupełnie opustoszała poniewaz ajk to w LA o tej porze wszyscy są w restauracjach albo szykują się do wyjścia do jakiegoś klubu.
- Wiesz, traz to chyba powinniśmy się już naprawdę zbierać. – Lau podniosła głowę z mojego ramienia.
- Tak bo będą się o nas martwić. W końcu nie było nas od rana.
- Wiesz to śmieszne ale poznałam cię raptem miesiąc temu a nie potrafie sobie przypomnieć jak wyglądalo życie przedtem. Strasznie fajnie mieć takiego przyjaciela.
- Zawsze do usług. Ja też do tej pory miałem braci I Ell’a ale nie miałem takiej prawdziwej przyjaciólki jak ty.
- Ooooo, to słodkie.
- Dobra a teraz wstajemy bo policja niedługo będzie nas szukała. To swoją drogą dziwne, że nikt do nas nie dzwonił. – mówiąc to wyjąłem telefon z torby a Laura zrobiła to samo. – O cholera. – po spojrzeniu na wyświetlacz troszkę mnie zamurowało. – Lau mogę nocować u ciebie bo wolałbym do domu nie wracać.
- Jasne tylko nie wiem czy u mnie masz większe szanse na przeżycie niż u siebie 10 nieodebranych połączń od Van.
- 50 Rydel, 10 Ellington, 5 Rocky. Nie jes za dobrze. Dziwi mnie tylko, że żadnego od Rikera normalnie wydzwania cały czas.
- Mam pomysł może najpierw pójdziemy razem do ciebie i jakoś im to wytłumaczymy a potem do mnie i uspokoimy Van co ty na to?
- Nie mam lepszego pomysłu bo spanie na plaży odpada tak? – po wzroku brunetki wiedziałem, że nie mam na co liczyć. – No dobra. Powoli ruszyliśmy do mojego domu.
*Rydel*
Gdzie jest mój kochany braciszek? Jak tak można mnie narażać na zawał serca. Rano gdzieś wyszedł, nie powiedział gdzie, nie odbiera telefonu. Jego starszy odpowiednik też w domu nie zawitał a jest do jasnej cholery 22. Gdzie oni się szlajają? Riker to jeszcze rozumiem ma 20 lat, jest dorosły dobrze nie ma sprawy ale Ross. Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Kiedy otworzyłam widok trochę mnie zdziwił, mój młodszy brat wraz z Laurą stoją ze skruszonymi minami i patrzą na mnie wyczekująco.
- O witaj Laura. – uśmiechnęłam się do brunetki. – A ty co masz mi do powiedzenia? – znacznie mniej przyjazny wzrok przeniosłam na Rossa.
- No bo widzisz e….. znaczy się…. – coś strasznie się platał. – Lau pomóż.
No więc Ross uczył mnie surfować I tak jakoś nam zeszło a telephony mieliśmy w torbach i na plaży było głosno…. – zaczęła dziewczyna
- Poczekaj uczył cię surfować o 22 w nocy?
- Nie wcześniej a potem chcieliśmy chwile odpocząć i dpoadły nas fanki….
- A potem jakoś się zasiedzieliśmy. – dokończył za nią mój brat.
- Dobra, tylko żeby mi się to więcej nie powtórzyło bo ja tu mało zawału nie dostałam. Już do domu.
- Wiesz chętnie ale pozwolisz, że odprowadzę jeszcze Lau bo jest późno I niechcę, żeby sama o tej porze chodziła. – od kiedy mój brat się zrobił takim dżentelmenem?
- No dobrze ale masz być z powrotem za 15 min. Rozumiemy się?
- Jasne, zaraz wracam.
- Dobranoc Rydel – rzuciła brunetka I ruszyli w stronę jej domu.
*Laura*
Byliśmy już prawie pod moim domem kiedy zobaczyliśmy, że ktoś przed nim stoi. Myślałam, że to moja siostra na mnie czeka ale jak się okazało nie sama I nie tyle czeka na mnie co sama dopiero wraca. Zatzrymaliśmy się I schowaliśmy za płotwm sąsiadow skąd mogliśmy dobrze widzieć rozgrywającą się scenę. Przez ulicę przejechał samochód oświetlając parę przed wejściem. Oczy prawie wyszły nam z orbit kiedy rozpoznaliśmy “kolege” mojej starszej siostruni. Nie stał tam nikt inny jak Riker. Trzymali się za ręce i rozmawili. Widok tak nas sparaliżowł, że nie mogliśmy się ruszyć. Już chcieliśmy wyjść z ukrycia kiedy brat Ross nachylił się  pocałował Van. Spojrzeliśmy po sobie po czym wyszliśmy kierując się w stronę pary.
- Ekhem… - para natychmiast oderwała się od siebie kiedy nas zauważyła.
- Macie nam coś do powiedzenia? – Ross spojrzał wymownie na bratai moją siostrę.
- Może najpierw Laura mi odpowie czemu nie odbiera telefonu i nie jest w domu o tej godzinie? – moja siostrunia próbowała zmienić temat. Trochę nieudolnie.
- Byłam na plaży, telefon miałam w torbie. Twoja kolej.
- I naprawdę nie słyszałś jak dzwo….
- Vanessa Marano proszę nie zmieniać tematu! – przerwałam mojej siostrze.
- No bo chodzi o to, że …. Y…. no my jesteśmy ….. – I kto tu się teraz plącze.
- No bo chodzi o to, że my jesteśmy parą. – powiedział na jednym wdechu Rik.
- No gratuluje brat. – Ross poklepał brata po ramieniu.
- A ty nie chciałbyś mi czegoś powiedzieć? – Riker spojrzał na Ross`a
- A niby co?
- No cały dzień chodzicie razem z Lau po plaży. Zbyt zajęci zeby telefon odebrać…. Lau chodzi w twojej bluzie. I jeszcze to zdjęcie jak siedzicie przytuleni.To wszystko…
- Stop wróć jakie zdjęcie? – powiedzieliśmy jednocześnie.
- No to, które ktoś wrzucił z godzinę temu do sieci jest wszędzie. – blondyn mówił spokojnie wyjmójąc telefon na którym pokazał nam zdjęcie.
-  My po prostu odpoczywaliśmy
- Tak to nic nie znaczy
- Jesteśmy przyjaciółmi – mówiliśmy jedno przez drugie.
-Jak tak to się lepiej pilnujcie bo jak zrobią wam takie trzecie to sie już nie wytłumaczycie. – odparła Vanessa która przytulona do swojego chlopaka przysłuchiwała się całej sytuacji.
- Chyba drugie, co ty liczyć nie umiesz. – rzuciłam do siosty.
- Wam internet odcieli czy co? – Riker pokazał nam kolejne zdjęcie.
- Ale kiedy oni to….? – ja już nic nie mogę pojąć
- To było wczoraj, ale ulica był pusta…

- Już wiemy czemy to Laura poszła tym razem z tobą po instrumenty a nie ktoś z nas jak zwykle…
****************
Hejka kochani :) wybaczcie, że tak długo czekaliście ale wszystko przez internet bo jestem na obozie szczerze mówiąc w miejscu, które jest odcięte od świata :) Miłego czytania <3

wtorek, 5 sierpnia 2014

Rozdział 5

*Ross*
Obudziłem się dziwnie wypoczęty po raz pierwszy od bardzo dawna. Spojrzałem na zegarek, no tak 12. Spałem 16 godzin, ale no cóż... Należało mi się. Obok godziny na telefonie zobaczyłem, że mam nową wiadomość:
Chcemy iść z Raini i Calumem na plażę. Idziesz z nami?
Lau
Wiadomość przyszła na szczęście 15 minut temu, co oznacza, że nie tylko ja przespałem śniadanie. Szybko odpisałem, że oczywiście się przyłączę o ile jeszcze nie ruszyli i poszedłem się przygotowywać. W domu było dziwnie cicho co oznacza, że moją rodzinkę znowu gdzieś wywiało. Zszedłem na dół i zacząłem sobie robić śniadanie. W między czasie Laura zdążyła odpisać, że oni też się jeszcze przygotowują i umówiliśmy się o 13 pod moim domem. Zjadłem śniadanie i przygotowałem rzeczy na plażę. Zanim się obejrzałem była 13. Kiedy wyszedłem przyjaciele już na mnie czekali i razem ruszyliśmy na plażę. Podczas drogi, całe 7 min, nie mogliśmy rozmawiać o niczym innym jak o cudownym tygodniu wolnego. Gdy poczuliśmy piasek pod stopami zaczęliśmy się rozglądać za jakimś miejscem co okazało się nie najłatwiejsze. Po 5 minutach bezowocnych poszukiwań coś przykuło moja uwagę. Moje rodzeństwo i siostra Laury, jak widać wpadli na ten sam pomysł co i my. Kiedy do nich podeszliśmy wydawali się bardzo zdziwieni naszym widokiem.
- A wy nie na planie? - dopiero po pytaniu siostry zrozumiałem czemu mieli takie miny.
- Po pierwsze też miło was widzieć. A po drugie dali nam tydzień wolnego!- moi kochani bracia okazali się an tyle łaskawi, że zrobili nam miejsce i już po chwili wszyscy razem cieszyliśmy się slłońcem.
- To co może.... siatkóweczka? - Riker nie jest typem człowieka, który potrafi usiedzieć w miejscu.
- Ja chętnie. - odpowiedziała Laura.
Niedługo wszyscy się zgodzili i zostawiwszy rzeczy ruszyliśmy na boisko. Stwierdziliśmy, że zagramy chłopcy na dziewczyny z czego Calum został sędzią.
*Laura*
Graliśmy 2 godziny bo po pierwszej turze my wygrałyśmy a chłopcy zażądali rewanżu. Ponieważ boisko było w pełnym słońcu zaraz po grze wszyscy pobiegliśmy do wody. Nie obyło się oczywiści bez chlapania, wygłupiania, podtapiania i tego typu zabaw. Na plaży zostaliśmy aż do wieczora więc postanowiliśmy rozpalić ognisko.
- Chłopaki wy idźcie po drewno na ognisko, dziewczyny do sklepu po jedzenie a ja z Laurą skoczymy do  domu po instrumenty. - rozkazał Ross
- Tak jest kapitanie - odpowiedzieliśmy prawie zgodnym chórkiem i każdy poszedł w swoją stronę.
- I jak tam pierwszy wolny dzień? - spytał blondasek gdy już zostaliśmy sami?
- Fantastycznie! Coś mi się wydaje, że każdy wolny moment spędzimy na plaży.
- Może jutro pójdziemy surfować?
- Wiesz.... Chyba to nie jest najlepszy pomysł. - Starałam się żeby mój głos zabrzmiał naturalnie ale Ross i tak coś wyczuł.
- Czemu nie chcesz... Zaraz zaraz ty nie potrafisz pływać na desce mam rację? - chłopak aż przystanął i spojrzał na mnie.
- Nie, nie umiem zadowolony? - odburknęłam i spóściłam głowę.
- Ej, nie ma się czym przejmować. Zresztą wiesz co to oznacza? - pokręciłam przecząco głową - że od jutra zaczynamy lekcje.
- Naprawdę? Nauczysz mnie?
- Złotko nie ma drugiego takiego surfera jak ja. Mamy akurat tydzień, spokojnie będziesz śmigać jak nikt. - Mówiąc to podszedł do mnie i mnie przytulił. Zawsze jak to robi czuję się jakoś tak bezpiecznie. Planując cały tydzień doszliśmy do domu, wzięliśmy 3 gitary i wróciliśmy do przyjaciół. Na plaży okazało się, że wszystko już przygotowane więc zostało nam tylko rozpalić ogień.
******************
Hejka, jak tam wam mijają wakacje? U Rossa i Laury wieczne lato ale my mamy tylko 2 miesiące i trzeba dobrze je wykorzystać!

poniedziałek, 28 lipca 2014

Rozdział 4

*Laura*
Od nakręcenia pierwszego odcinka minął już tydzień. Czas bardzo szybko leci, ale jak ma być inaczej skoro każdy moment spędzamy na planie? Co prawda mieliśmy wolną niedzielę ale musiałam spędzić ją ucząc się nowych tekstów bo w tygodniu nie mam czasu. Ekipa Austin & Ally to teraz po prostu moja rodzina a plan to nowy dom. Dziś po raz pierwszy od bardzo dawna kończymy już o 4 więc całą paczką idziemy na pizzę.
- I cięcie! Dobra robota. Na dzisiaj to już koniec bo widzę po waszych twarzach, że pół godziny więcej i wywiozą was stąd karetkami. - tak na te słowa czekałam. Biegiem rzuciłam się do garderoby i po 10 minutach czekałam gotowa na resztę.
*Raini*
Siedzimy właśnie w restauracji i czekamy na naszą pizzę. Laura i Ross są tak pochłonięci rozmową, że prawdopodobnie nawet nie zauważyli, że zamówili pizzę z pieczarkami, której obydwoje nie lubią....
Kiedy dostaliśmy pizzę zadzwonił telefon Rossa.
-Mhm... /Tak, jasne./ Na serio? No pewnie, że tak./ Uwierz mi nie muszę pytać./ Dobra. Pa! - Po tej rozmowie twarz Ross wprost promieniała. - Nigdy nie uwierzycie kto dzwonił! - Blondyn krzyknął na cała restaurację a my popatrzyliśmy po sobie z lekkim przerażeniem bojąc się o jego zdrowie na umyśle. Może to przepracowanie?
- Ross, spokojnie powiedz o co chodz. - Laura popatrzyła po naszych twarzach i znów na Rossa.
-Jak wam powiem to zrozumiecie. Dzwonił producent i mamy 2 tygodnie wolnego od jutra! - Ross każde słowo wypowiadał o ton głośniej więc ostatnie już wykrzyczał więc prawie cała restauracja zwróciła oczy na nas ale chwilę później już wszyscy się na nas gapili bo reakcja była nie codzienna.
Ja tańczyłam taniec szczęścia, Dez wydarł się na cały głos "Yuhuuuuu", a Ross podniusł Laurę do góry. Tak niecodzienny widok.
*Ross*
I to się nazywa dobre wieści! Z radości podniosłem Laurę do góry. Niby nic ale kiedy odstawiałem ją na ziemię spojrzałem w jej czekoladowe oczy dokładnie w tym samym momencie co ona w moje. Trwało to może sekundę ale coś we mnie drgnęło. Brunrtka musiała poczuć to samo bo kiedy ją puściłem spóściła wzrok. Raini i Caulum na szczęście niczego nie zauważyli bo byli zbyt zajęci świętowaniem. Posiedzieliśmy jeszczę chwilę ale szybko zaczęliśmy się zbierać bo Laura praktycznie nam usnęła a oczy rudzielca też jakby straciły wyraz. Ale trudno się dziwić 2 tygodnie wstawania o 5, 12 godzinne dni pracy i tyle tekstu należy nam się przerwa. Sam po powrocie do domu rzuciłem się na łóżko (czytaj zasnąłem jak niemowle) nawet nie zmieniając ubrań.

******************
Hejka kochani :)
wybaczcie, że tak długo musieliście czekać ale sami rozumiecie ciężko w tych czasach o internet... No więc jak już mówiłam, a raczej pisałam, nie komentujecie co mnie smuci bo nie wiem czy wam się podoba czy nie.... Proszę choć o jedno słowo lub jeśli nie macie czasu uśmiechniętą lub smutną buźkę :) Miłego czytania

wtorek, 1 lipca 2014

Rozdziała 3

*Ross*
Wypad na plażę był super. Nic tak nie zbliża ludzi jak uciekanie przed rekinem, który okazał się plastikową zabawką i spowodowany fałszywą oceną zabawki atak na pewnego rudzielca. Całość wykończył spacer przy zachodzącym słońcu swoją drogą najlepszy moment na zemstę oczywiście przez nas wykorzystany. Teraz leżę na łóżku i  uczę się nowej roli. Serial zapowiada się ciekawie i z tego co widzę role nie powinny być specjalnie trudne do zagrania bo postaci są do nas bardzo podobne. Może Laura się trochę różni od Ally ta dziewczyna na pewno nie ma lęku scenicznego ani nie jest nieśmiała.
3 dni później
*Laura*
Jutro zaczynamy kręcić pierwszy odcinek. Od czasu wypadu na plażę spotkałam się z paczką jeszcze 2 razy a już czuję, że to moja 2 rodzina. Raini jest jak siostra, a Ross z Calum'em jak zwariowani bracia. Poznałam też rodzeństwo Rossa a oni Van. Mówiąc pokrótce moje życie zmieniło się zupełnie przez jeden mały casting. Na razie dostałam scenariusze 3 pierwszych odcinków i wszystkie swoje kwestie znam już na pamięć. Ćwiczyłam dialogi z Raini żeby mieć pewność na planie chociaż i tak wiem, że zje mnie trema pierwszego dnia.
Poniedziałek (pierwszy dzień zdjęć)
Na planie musieliśmy być już o 6 co świadczy o tym, że wstałam o 5. BARBARZYŃSTWO! Jak tak ma być codziennie to możemy kręcić serial o zombie bez charakteryzacji. Kiedy wszyscy dotarli udaliśmy się do swoich garderób gdzie czekał na mnie gotowy strój i moja stylistka. Może jednak się do tego przyzwyczaję. Kręcenie zajęło nam 12 godzin bo mamy już na wstępie jakieś opóźnienie. Kiedy umierałam do mojej garderoby zawitała Raini.
-Jak tam wrażenia po pierwszy dniu? - czarnowłosa wyglądała na równie wykończoną co ja.
-To chyba będzie cięższe niż myślałam.
-Oj tak... Dobra ja lecę bo jak za 15 minut nie będę w łóżku to jutro kręcicie beze mnie. Do zobaczenia jutro. - po tych słowach Raini pocałowała mnie w policzek i dosłownie wyczołgała z mojej garderoby. Ja też zadzwoniłam po taxówkę i już pół godziny później byłam w domciu.
*****************
Kochani to już mój 4 post i nie ma żadnych komentarzy. Po wyświetleniach widzę, że czytacie ale chciałabym wiedzieć co myślicie. Tak więc proszę choć o jedno słowo i waszą opinię. :) Miłego czytania <3

wtorek, 24 czerwca 2014

Rozdział 2

Rozdział 2

3 dni później
*Laura*
Przesłuchanie było 3 dni temu a wciąż nie zadzwonili. Może się nie spodobałam.... Nie to przecież musi trochę potrwać, tak myślę. Z moich rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Powoli wstałam z wyrka i poczłapałam do drzwi. Jeśli to Van znowu zapomniała klucza to przysięgam, zabiję. A rano jestem cichym, bezlitosnym zabójcą. Otwierając drzwi już chciałam wrzasnąć i ochrzanić kogoś o budzenie mnie w sobotę o 10 rano albo raczej w nocy! Osoba, którą ujrzałam za nimi od razu otrzeźwiła oj umysł, tak, że zdążyłam tylko zamknąć buzię i zrobić wielkie oczy - Ross.
-Hej, mogę wejść? - Ross opierał się uroczo o framugę.
-Jasne, jasne - przepuściłam chłopaka w drzwiach - Napijesz się czegoś?
-Nie, dzięki. Mam nadzieję, że cię nie obudziłem bo wyglądasz na zdziebko zaspaną. - I znowu ten uśmiech. o rany przecież ja ciągle jestem w piżamie, cała rozespana.
-Nie, i tak powinnam już wstać. Wiesz co rozgość się ja zaraz wracam tylko się przebiorę. - kiedy już wychodziłam z pokoju usłyszałam jak chłopak krzyczy za mną:
-Wiesz, tak też wyglądasz uroczo.
Dobrze, że byłam tyłem, nie chciałam żeby zobaczył rumieniec, który teraz zalał cała moją twarz. Wbiegłam do pokoju i szybko wybrałam wygodny zestaw. W łazience szybko rozczesałam włosy, przemyłam twarz i nałożyłam fluid na cienie pod oczami. Wychodząc wzięłam jeszcze miętówkę gdyż stwierdziłam, że mycie zębów w takich okolicznościach to strata czasu. Kiedy wróciłam do kuchni zastałam rosa, który coś smażył. Do mojego noska właśnie dotarła niesamowita woń. Ross chyba mnie usłyszał bo się odwrócił.
-Pomyślałem, że skoro dopiero wstałaś to pewnie nic nie jadłaś. - Z tymi słowami podał mi talerz ze stosem naleśników z owocami.
-Ooo, dziękuję - wzięłam talerz i siadłam do stołu.
-Nie chcę się chwalić ale jestem genialnym kucharzem.
-A ja wyjątkowo surowym krytykiem jeśli chodzi o moje ulubione potrawy.
-W kwestii gotowania i podrywu nie martwią mnie żadne osądy. Wiem, ż jestem najlepszy. - Na te słowa wybuchłam śmiechem ale widząc poważną minę na twarzy Ross'a zabrałam się do pałaszowania. Nie wiem jak ale zjedzenie 6 naleśników i góry owoców zajęło mi jedną minutę.
-Chyba jednak miałem rację - uśmiechnął się z dumą na twarzy.
-To był błąd z twojej strony. Teraz będziesz musiał tu przychodzić codziennie i mi przygotowywać śniadanie.
-I tak je robię dla 4 rodzeństwa. żaden problem. A właśnie. Widzisz jest sprawa. Nie wpadłem tak sobie tylko z konkretnym zadaniem. Otóż, jak to powiedzieć... Masz tę rolę - Nawet nie wiem kiedy zerwałam się z fotela i przytuliłam chłopaka.
-Jeju, nie wierzę! Naprawdę? Aa boże ale super! - biegałam po pokoju jak wariatka, tańcząc przy tym.
-Tak! Chyba dobrze wybraliśmy aktorkę. - wymamrotał Ross sam do siebie. - Idziemy z Raini i Calum'em na plażę i chcemy żebyś poszła z nami to się lepiej poznamy co ty na to?
-Jasne, uwielbiam plażę. - zaczęłam się po woli uspokajać.
-Ok, to bądź gotowa za 2 godziny. Przyjdziemy po ciebie. - Mówiąc to skierował się do drzwi. Pożegnaliśmy się i pobiegłam na górę. No dobra 2 godziny, pomyślmy. Wzięłam szybki prysznic i wysuszyłam włosy. Następnie zrobiłam delikatny ale wodoodporny makijaż a włosy upięłam w lużny kok. Wróciłam do pokoju i wybrałam strój. Spakowała jeszcze torbę i byłam gotowa. Ponieważ zostało jeszcze pół godziny zeszłam na dół i walnęłam się przed telewizorem.
*Ross*
"Laura wydaje się naprawdę fajna. Tak się cieszę, że możemy lepiej ją poznać. " - Tak rozmyślając doszedłem do domu i od razu skierowałem się do swojego pokoju. Miałem zamiar chwilkę odpocząć ale kiedy tylko walnąłem się na łóżko rozległo się pukanie do drzwi.
-Proszę! - Wydarłem się chyba tak że usłyszeli mnie sąsiedzi.
-Co to za dziewczyna? - Dziewczęcy głos to musi być Rydel.
-Jaka dziewczyna? - nawet nie mam siły otworzyć oczu.
-Znikasz gdzieś rano nikt nie wie gdzie. Wszedłeś do domu zamyślony tak, że nawet nie słyszałeś jak się za tobą darłam. No więc kto to?
-Nie ma żadnej dziewczyny. A teraz proszę wyjdź z mojego pokoju muszę się przygotować na plaże.
Jakże wielkie było moje zaskoczenie kiedy Ryd po prostu wyszła bez słowa. Nigdy nie zrozumiem kobiet. Dobra czas się zbierać, nie chcę żeby Lau czekała. Znaczy Raini, Calum i Lau czekali.

***********************
Hejka kochani :)
Jak wam się podoba blog? Mówiąc szczerze naprawdę chciałabym wiedzieć a nie komentujecie więc ciężko stwierdzić. I proszę szczere opinie :) Miłego czytania <3