raura

raura
auslly / raura

piątek, 22 sierpnia 2014

Rozdział 6

*Ross*
Wczoraj na plaży siedzieliśmy chyba do północy. Głównie śpiewaliśmy, opychaliśmy się kiełbaskami i rozmawialiśmy. Koło 23 Vanessa chciał iść do domu bo następnego dnia ma zdjęcia więc Riker od razu zaproponował, że ją odprowadzi. Coś się kroi między tą dwójką, ja to czuje. Ponieważ siostra Laury poszła wcześniej postanowiłem odprowadzić przyjaciółkę do domu bo przecież i tak mieszkamy nie daleko. Najciekawsze było to, że kiedy Lau wchodziła do domu Van jeszcze nie było a godzinę temu tak się spieszyła.... Na początku brunetka trochę się zmartwiła ale kiedy napisałem, że mojego brata również gdzieś poniosło to się uspokoiła.
*Laura*
Dziś moja pierwsza lekcja surfowania. To może być ciekawe zważając na to, że nie jestem najzwinniejszą osobą. Ross jeszcze nie wie w co się pakuje. O 10 blondyn czekał na mnie pod domem ze swoja deską, oczywiście w żółtym kolorze.
- Jest mały problem. - powiedziałam po przywitaniu z przyjacielem.
- Jaki?
- Ja nie mam deski.
- Oj kochana czy ty uważasz, że na pierwszej lekcji ja ci pozwolę wejść z deską do wody? Wybacz ale najpierw trzeba serial skończyć potem możesz iść na pewną śmierć.
- Dzięki, że się o mnie martwisz. - odpowiedziałam sarkastycznie i chciałam udawać obrażoną ale jak Ross się uśmiechnął i zrobił te swoje oczka... Na niego nie da się gniewać.
- Oj przecież wiesz, że się martwię. To co będziemy tu stać czy ruszmy na plażę zanim zajmie ją dziki tłum?
- Ruszamy. - uśmiechnęłam się i udaliśmy się we wskazanym kierunku. Ross nie kłamał mówiąc, że jest zapalonym surferem. Nie pozwolił mi nawet odpocząć tylko od razu przeszedł do rzeczy.
- Tera tak stań na desce. O tak. Bardziej bokiem. Dokładnie! Dobra jesteś. - mówiąc to przez cały czas poprawiał moje ustawienie. - Pamiętaj zawsze wracasz do tej pozycji. Tera równowaga....
Ta lekcja trwała aż 4 godziny i potrwałaby dłużej gdybym o mało co nie upadła. Na szczęście chłopak zdążył mnie złapać.
- Dobra koniec bo mi tu zemdlejesz. - Roześmiał sie blondasek sadzając mnie na kocu.
- To ile jeszcze lekcj bedzę musiała przecierpieć na lądzie zanim pozwolisz mi wejść do wody? - spytałam z nadzieją, że to koniec męczarni.
- Zobaczymy jutro ile zapamiętałaś i wtedy pomyślimy. - Odpowiedział po czym położył się na piasku. Odpoczywaliśmy tak przez jakieś pół godzinki ale Ross'a widocznie ciągnęło do wody.
- Spore fale są dzisiaj. - postanowilam troche podrażnić chłopaka.
- Nom idealna pogoda na deskę. - odparł rozmarzony.
- No leć do tej wody.
- Przecież nie zostawię cię tu samej jeszcze jakiś koleś będzie cię podrywał czy coś.
- Czy ty jesteś zazdrosny? - ja odpowiedziałam z rozbawieniem ale blondasek ewidentnie się speszył.
- Nie, po prost nie chcę żeby do mojej przyjaciółku przystawiał się jakiś obcy koleś.
- To trzeba był mi dać deskę geniuszu.
- Żebyś sobie coś zrobiła? Jeszcze czego?
- Oj idż już do tej wody.
- Jak obiecasz, że nnie będziesz rozmawiała z obcymi. – Ross wyszczerzył swoje białe kiełki ale dalej czekał na odpowiedź.
- Dobrze, już obiecuję. Czy teraz wreszcie pójdziesz do wody?
- Teraz tak. – I znów ten jego uśmiech. – Ale pamiętaj, że mam na ciebie oko cały czas.
- Nie no ty na serio jesteś zazdrosny. – jeszcze chwila i wybuchnę śmiechem, chociaż musze przyznać, że to miłe.
- Taaa.. chciałabyś. – po tych słowach chwycił deskę I poszedł w stronę oceanu.
- Tak, chciałabym. – powiedziałam ale już na tyle cich, że mnie nie usłyszał.
Była 4 po południu a słońce dalej grzało jak szalone. Postanowiłam się jeszcze trochę poopalać ale moją uwagę przyciągneła grupka ludzi, którzy stali na brzegu i pokazywali sobie coś palcami. Podeszłam do tłumu i wszystko stało sie jasne. Uwagę przyciągnął ni kto inny jak sam Ross ale czemu się dziwić to co chłopak wyprawiał było naprawde godne podziwu. Do tego wszystkiego jego blond czupryny z żadną inną pomylić się nie dało. Ponieważ wemitowano już pierwsze odcinki naszego serialu a w dodatku o R5 też parę osób już słyszało każda osoba z tlumu zdążyła rozpoznać słynnego Rossa Lyncha. Podczas naszej lekcji chłopak miał na sobie bluzę z kapturem, a ja okulary I kapelusz żeby nikt nam nie przeszkadzał ale teraz surfera rozpoznali wszyscy.
*Ross*
Fale są niesamowite ale na brzegu zostawiłem samą Laurę więc długo nie mogę się nimi nacieszyć. Przy brzegu zgromadziła się spora grupa ludzi, kurde tak szybko mnie ropoznali? Kocham moich fanów ale to się robi męczące jest 30 pare stopni a ja nie mogę wyjść bez bluzy. Trzeba będzie coś wymyślić. Dobra koniec płwam już jakieś 40 minut czas wracać. Niestety to też okazało się nie takie znowu łatwe. Kiedy tylko wyszedłem na brzeg dopadła mnie chmara piszczących nastolatek, prosząc o autograf. Kątem oka zobaczyłem śmiejącą się Laurę, dziewczyna prawie pokładała się ze śmiechu patrząc na moje zmieszanie przy fankach, które starały się być jak najbliżej mnie.
- Patzcie, to LauraMarano! – krzyknąłem pokazując na przyjaciółkę. Cały tłum momentalnie spojrzał we wskazaną stronę a już po chwili, nie wiem jakim cudem, dziewczyna stała obok mnie okrążona ze wszystkich stron. Zaczęliśmy rozdawać autografy i nie obyło sie bez masy fotek. To bardzo miłe uczucie być rozpoznawalnym i widzieć, że ludzi doceniają to co robisz ale trochę męczące jak próbujesz odpocząć. W taki sposób upłynęła kolejna godzina i gdy wreszcie byliśmy wolni dochodziła 6 po południu.
- To co zbieramy się powoli do domu? – spytałem Lau, któta bez sił opadła na koc obok mnie.
- Zostańmy jeszcze chwilę. Teraz jest najfajniejszy czas na plaży.
- Dobra, to wiesz co poczekaj chwilę.
Wstałem i poszedłem do ustawionej na brzegu plaży budki z jedzeniem. Kupiłem dwa hot-dogi i wróciłem do brunetki. Po zjedzeniu posiłku żadnemu z nas tym bardziej nie chcialo się ruszać do domu więc postanowiliśmy jeszcze troche posiedzieć.
- Teraz jest tak cudownie. – powiedziała dziewczyna wpatrując się w ocean.
- Tak, to prawda. – odparłem I spojrzałem na nią. – Cała się trzęsiesz, trzymaj. – mówiąc to zdjąlem swoja bluzę I zarzuciłem przyjaciółce na plecy.
- Dziękuje. – brunetka położyła głowę na moim rmieni. Posiedzieliśmy tak w ciszy, wsłuchując się tylko w szum oceanu jeszcze 2 godziny. Plaża zupełnie opustoszała poniewaz ajk to w LA o tej porze wszyscy są w restauracjach albo szykują się do wyjścia do jakiegoś klubu.
- Wiesz, traz to chyba powinniśmy się już naprawdę zbierać. – Lau podniosła głowę z mojego ramienia.
- Tak bo będą się o nas martwić. W końcu nie było nas od rana.
- Wiesz to śmieszne ale poznałam cię raptem miesiąc temu a nie potrafie sobie przypomnieć jak wyglądalo życie przedtem. Strasznie fajnie mieć takiego przyjaciela.
- Zawsze do usług. Ja też do tej pory miałem braci I Ell’a ale nie miałem takiej prawdziwej przyjaciólki jak ty.
- Ooooo, to słodkie.
- Dobra a teraz wstajemy bo policja niedługo będzie nas szukała. To swoją drogą dziwne, że nikt do nas nie dzwonił. – mówiąc to wyjąłem telefon z torby a Laura zrobiła to samo. – O cholera. – po spojrzeniu na wyświetlacz troszkę mnie zamurowało. – Lau mogę nocować u ciebie bo wolałbym do domu nie wracać.
- Jasne tylko nie wiem czy u mnie masz większe szanse na przeżycie niż u siebie 10 nieodebranych połączń od Van.
- 50 Rydel, 10 Ellington, 5 Rocky. Nie jes za dobrze. Dziwi mnie tylko, że żadnego od Rikera normalnie wydzwania cały czas.
- Mam pomysł może najpierw pójdziemy razem do ciebie i jakoś im to wytłumaczymy a potem do mnie i uspokoimy Van co ty na to?
- Nie mam lepszego pomysłu bo spanie na plaży odpada tak? – po wzroku brunetki wiedziałem, że nie mam na co liczyć. – No dobra. Powoli ruszyliśmy do mojego domu.
*Rydel*
Gdzie jest mój kochany braciszek? Jak tak można mnie narażać na zawał serca. Rano gdzieś wyszedł, nie powiedział gdzie, nie odbiera telefonu. Jego starszy odpowiednik też w domu nie zawitał a jest do jasnej cholery 22. Gdzie oni się szlajają? Riker to jeszcze rozumiem ma 20 lat, jest dorosły dobrze nie ma sprawy ale Ross. Z rozmyślań wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Kiedy otworzyłam widok trochę mnie zdziwił, mój młodszy brat wraz z Laurą stoją ze skruszonymi minami i patrzą na mnie wyczekująco.
- O witaj Laura. – uśmiechnęłam się do brunetki. – A ty co masz mi do powiedzenia? – znacznie mniej przyjazny wzrok przeniosłam na Rossa.
- No bo widzisz e….. znaczy się…. – coś strasznie się platał. – Lau pomóż.
No więc Ross uczył mnie surfować I tak jakoś nam zeszło a telephony mieliśmy w torbach i na plaży było głosno…. – zaczęła dziewczyna
- Poczekaj uczył cię surfować o 22 w nocy?
- Nie wcześniej a potem chcieliśmy chwile odpocząć i dpoadły nas fanki….
- A potem jakoś się zasiedzieliśmy. – dokończył za nią mój brat.
- Dobra, tylko żeby mi się to więcej nie powtórzyło bo ja tu mało zawału nie dostałam. Już do domu.
- Wiesz chętnie ale pozwolisz, że odprowadzę jeszcze Lau bo jest późno I niechcę, żeby sama o tej porze chodziła. – od kiedy mój brat się zrobił takim dżentelmenem?
- No dobrze ale masz być z powrotem za 15 min. Rozumiemy się?
- Jasne, zaraz wracam.
- Dobranoc Rydel – rzuciła brunetka I ruszyli w stronę jej domu.
*Laura*
Byliśmy już prawie pod moim domem kiedy zobaczyliśmy, że ktoś przed nim stoi. Myślałam, że to moja siostra na mnie czeka ale jak się okazało nie sama I nie tyle czeka na mnie co sama dopiero wraca. Zatzrymaliśmy się I schowaliśmy za płotwm sąsiadow skąd mogliśmy dobrze widzieć rozgrywającą się scenę. Przez ulicę przejechał samochód oświetlając parę przed wejściem. Oczy prawie wyszły nam z orbit kiedy rozpoznaliśmy “kolege” mojej starszej siostruni. Nie stał tam nikt inny jak Riker. Trzymali się za ręce i rozmawili. Widok tak nas sparaliżowł, że nie mogliśmy się ruszyć. Już chcieliśmy wyjść z ukrycia kiedy brat Ross nachylił się  pocałował Van. Spojrzeliśmy po sobie po czym wyszliśmy kierując się w stronę pary.
- Ekhem… - para natychmiast oderwała się od siebie kiedy nas zauważyła.
- Macie nam coś do powiedzenia? – Ross spojrzał wymownie na bratai moją siostrę.
- Może najpierw Laura mi odpowie czemu nie odbiera telefonu i nie jest w domu o tej godzinie? – moja siostrunia próbowała zmienić temat. Trochę nieudolnie.
- Byłam na plaży, telefon miałam w torbie. Twoja kolej.
- I naprawdę nie słyszałś jak dzwo….
- Vanessa Marano proszę nie zmieniać tematu! – przerwałam mojej siostrze.
- No bo chodzi o to, że …. Y…. no my jesteśmy ….. – I kto tu się teraz plącze.
- No bo chodzi o to, że my jesteśmy parą. – powiedział na jednym wdechu Rik.
- No gratuluje brat. – Ross poklepał brata po ramieniu.
- A ty nie chciałbyś mi czegoś powiedzieć? – Riker spojrzał na Ross`a
- A niby co?
- No cały dzień chodzicie razem z Lau po plaży. Zbyt zajęci zeby telefon odebrać…. Lau chodzi w twojej bluzie. I jeszcze to zdjęcie jak siedzicie przytuleni.To wszystko…
- Stop wróć jakie zdjęcie? – powiedzieliśmy jednocześnie.
- No to, które ktoś wrzucił z godzinę temu do sieci jest wszędzie. – blondyn mówił spokojnie wyjmójąc telefon na którym pokazał nam zdjęcie.
-  My po prostu odpoczywaliśmy
- Tak to nic nie znaczy
- Jesteśmy przyjaciółmi – mówiliśmy jedno przez drugie.
-Jak tak to się lepiej pilnujcie bo jak zrobią wam takie trzecie to sie już nie wytłumaczycie. – odparła Vanessa która przytulona do swojego chlopaka przysłuchiwała się całej sytuacji.
- Chyba drugie, co ty liczyć nie umiesz. – rzuciłam do siosty.
- Wam internet odcieli czy co? – Riker pokazał nam kolejne zdjęcie.
- Ale kiedy oni to….? – ja już nic nie mogę pojąć
- To było wczoraj, ale ulica był pusta…

- Już wiemy czemy to Laura poszła tym razem z tobą po instrumenty a nie ktoś z nas jak zwykle…
****************
Hejka kochani :) wybaczcie, że tak długo czekaliście ale wszystko przez internet bo jestem na obozie szczerze mówiąc w miejscu, które jest odcięte od świata :) Miłego czytania <3

1 komentarz: