Od pamiętnego dnia na planie minął już tydzień a w życiu Rossa I Laury wiele się nie zmieniło. Cały czas unikali się na korytarzach, kiedy tylko mogli nie przebywali w jednym pomieszczeniu. Brunetka na początku chciała pogadać z blondynem ale on za każdym razem czymś się wymigiwał więc w końcu odpuściła. Stało się to czego oboje najbardziej się obawiali, zniknęła ich przyjaźń. Zachowywali się jak para obcych sobie osób, poza momentami na planie kiedy grali fantastycznych przyjaciół próżno było szukać jakichkolwiek oznak porozumienia. Zupełnie co innego działo się w głowach nastolatków, tam nie było spokoju tylko niekończące się potoki myśli, gdybania I czarnych scenariuszy.
*ROSS
Ostatni tydzień był dla mnie istnym koszmarem. Co noc śni mi się pocałunek z Laurą. Chociaż próbuje nie mogę o niej zapomnieć. Kiedy widzę ją codziennie rano uciekam, uciekam bo wiem, że jeśli będę z nią w jednym pomieszczeniu dłużej niż minutę zrobię coś głupiego… Nienawidzę siebie za te ucieczki ale nie mogę stanąć z nią twarzą w twarz. Tak strasznie za nią tęsknię. Za naszymi głupimi rozmowami, za tym jak śmiała się z beznadziejnych żartów. Na początku byłem wściekły na Rika, że kazał nam się pocałować ale przecież nie mógł wiedzieć, że tak to się rozwinie. Wczoraj nawet widziałem ją jak płakała w swojej garderobie, miała uchylone drzwi a ja przechodziłem obok. Niczego nie pragnąłem bardziej niż wejść do środka ale spanikowałem, nie wiedziałem czemu płakała ale na tyle długo stałem pod drzwiami żeby usłyszeć urywek jej rozmowy z Raini, która była z nią w środku. To ja powinienem tam być, tak jak zawsze być tam dla niej kiedy mnie potrzebowała. Rozmawiały o jakimś chłopaku, chciałem zabić idiotę który doprowadził moją małą Lau do łez, aż w końcu zorientowałem się że popełnił bym samobójstwo. One rozmawiały o mnie. To ja jestem kretynem przez którego najdroższa mi dziewczyna płacze, jak wynikał z tego strzępka rozmowy już nie pierwszy raz. Nie mogłem tego dłużej słuchać bo moje serce pękło na tysiące kawałków. Wiem jak to wszystko brzmi I macie racje, wpadłem po uszy, jestem bezgranicznie I bezwarunkowo zakochany w Laurze Marano, ale czy mogę coś z tym zrobić? Odpowiedź jest prosta: nie. Nawet gdybym zdobył się na odwagę I z nią porozmawiał nie mogilbyśmy być razem, jest tyle powodów. Czeka mnie niedługo trasa, Kevin wyraził się jasno albo mamy pracę albo jesteśmy razem, a najgorsze jest to, że ona prawdopodobnie nie czuje tego samego. Tęskni za przyjacielem, a nie za chłopakiem… To wszystko tak mnie wczoraj przybiło, że kiedy wróciłem do domu zamknąłem się w swoim pokoju I zacząłem brzdąkać na gitarze, to mnie zawsze uspokajało, ale nie tym razem. Byłem tak zamyślony, że nie zauważyłem, że moje myśli same układają się w słowa piosenki, które postanowiłem zapisać
Tear drops in your hazel eyes,
I cant believe I made you cry….
Powoli zapełniłem całą kartkę, a piosenkę zatytułowałem “One Last Dance”. Grałem ją w kółko przez kilka godzin aż w końcu zrozumiałem co powinienem zrobić, ale będzie mi potrzebna pomoc Rydel. Siostra zawsze mi pomagała, jest moim doradzcą od najmłodszych lat I wiem, że teraz też mi pomoże. Postanowiłem porozmawiać z nią z samego rana, a póki co położyłem się do łóżka ale nie spałem. Rozmyślałem o planie, już sam pomysł poprawił mi humor, a to wszystko dlatego, że przywrócił mi nadzieję. Musiał się udać.
*Laura
Mam już serdecznie dość tej napiętej atmosfery. Dość mijania się na korytarzach bez słowa I dość ucieczek. Płakałam już tyle razy, że prawdopodobnie się odwodniłam I dziwię się, że w studiu I domu nie ma jeszcze powodzi. Dość tego, jutro wszystko musi się zmienić. Chociaż bym miała go gonić po całym studiu muszę z nim porozmawiać. Jutro z samego rana albo na imprezie wieczorem, to zależy od mojej odwagi.
*Narrator
Nad Los Angeles nastał kolejny poranek. Słońce leniwie wschodziło by obudzić mieszkańców i przygotować do kolejnego dnia, coraz już chłodniejszego. W końcu to koniec października. Na ulicach powoli pojawiają się dynie I kościotrupy, a w sklepach w ostatnich tygodniach panowało szaleństwo. W końcu nastał długo wyczekiwany przez wszystkich dzień gdy z domów wyjdą żywe trupy, wampiry, wilkołaki I mumie. Wszyscy szykują się by wieczorem przejść metamorfozę i przeżyć niesamowitą noc. To samo słońce obudziło brunetkę I blondyna. Oboje z planem jak przeżyć następny dzień, oboje nie spodziewający się reakcji tego drugiego. Brunetka wyskoczyła z łóżka jak z tostera I w ciągu pół godziny wybiegła z domu, ale to blondyn był pierwszy w studiu. Ona z planem jak najwcześniejszej konfrontacji, on szybkich ucieczek aż do wieczora. Jak przebiegnie zień, który ma szansę zmienić wszystko?
************
Witjcie kochani,
Nie będę przepraszać, że rozdziały pojawiają się tak rzadko bo doskonale wiecie, że mi przykro ale niestety dopóki nie skończy się rok szkolny nie dam rady tego zmienić a i jak będzie w wakacje tego nie wiem dlatego nie pozostaje mi nic innego jak życzyć wam miłego czytania i mieć nadzieję, że macie duuuuużo cierpliwości :*
Tak więc mam nadzieję, że się wam spodoba i jestem bardzo ciekawa waszych opinii :)
-M
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz